ludzi, co ostudziło jej zapał. Najwyraźniej ktoś miał do nich dołączyć,
no, chyba że „spotkanie" miało okazać się spotkaniem tych dwóch gadających ze sobą, ale w to wątpiła. Nie mogła dokładniej przyjrzeć się przybyszom, bo nie opuszczali auta. Miała nadzieję, że Brian dojdzie do tych samych wniosków co ona i pozostanie na swoim miejscu. Nie wypatrzyła go nigdzie, choć szukała. Gdziekolwiek się ukrył, nieźle mu to wyszło. Minuty mijały, a Brian się nie ujawniał. Dobrze. Myślał zapewne to samo co ona: że przyjedzie ich tutaj więcej. Jakieś dziesięć minut później usłyszała kolejny silnik. Samochód przejechał obok kościoła, po czym cofnął się w alejkę wiodącą na cmentarz, stając bagażnik w bagażnik z czekającym pojazdem. Z obu samochodów wysiedli mężczyźni; z drugiego, jak się okazało, także dwóch. Milla przyjrzała się uważnie przybyszom: kierowca był wysokim masaż leczniczy kręgosłupa szczupłym Latynosem, długie czarne włosy spiął w kucyk. Pasażer był niższy, bardziej krępy W momencie, gdy zobaczyła jego twarz, krew zamarzła jej w żyłach. Od dziesięciu lat ścigała tego drania. Dzień, w którym porwano Justina, utkwił w jej pamięci niby rozmyty, niewyraźny krwawy slajd. Kilka następnych dni, kiedy w klinice walczyła o życie, przepadło zupełnie. Ale w jakiś dziwny sposób odcisnęło się w jej pamięci kilka https://fashionistki/maseczka-drozdzowa-babuszki-agafii-opinie/ an43 45 doskonale wyraźnych, ostrych obrazów samego ataku, stop-klatek. Jedną z nich była twarz mężczyzny, który wyrwał jej z rąk dziecko. Nic rozpoznałaby teraz swojego chłopca. Ale porywacza... zawsze i wszędzie. Pamiętała nawet opór, jaki stawiła palcom jego gałka oczna, pamiętała ciepło krwi na rękach, gdy rozorała mu paznokciami policzek. Okaleczyła go, napiętnowała - i była z tego dumna. Nieważne, jak się drań zestarzeje czy zmieni, te ślady zostaną mu na zawsze. A teraz, po dziesięciu latach, widziała go jak na dłoni idącego w jej kierunku. Jego lewy oczodół był pusty, zasłonięty brzydko zabliźnioną powieką. Dwa głębokie ślady znaczyły policzek mężczyzny To był on. Oddychała z trudem. Płuca bolały, gardło paliło, oczy zaczynała przesłaniać czerwona mgła. Nie ruszamy się, jeśli przyjedzie więcej niż dwóch, mówiła Brianowi. Zresztą on też nie był głupi: wiedział, że we dwójkę na pewno nie daliby rady czwórce bandziorów, prawdopodobnie uzbrojonych. Ale ten drań był tutaj, miała go jak na dłoni. Wiedziała przecież, Orwell po polsku. Rząd pracuje nad megabazą. "Potencjał do nadużyć" że tak się może stać; wiedziała, a mimo to nie była w stanie opanować własnej reakcji. Przed oczami miała krwawą czerwień, w uszach dudnił głuchy ryk. Mięśnie Milli drżały spazmatycznie, chciała go zabić, rozerwać gołymi rękami. Jakaś odległa część mózgu krzyczała, że to an43 46 szaleństwo. Mimo to ręka sama powędrowała do kieszeni, w której spoczywał pistolet. Milla zaczęła wstawać.